Piecdziesiat Twarzy Greya Re   Sam Taylor Johnson Recenzja

Pięćdziesiąt twarzy Greya – reż. Sam Taylor-Johnson

Kategoria:

 

Oto jest!!

 

Już od dłuższego czasu bardzo głośno jest o E L James i jej słynnym debiucie, a właściwie całej trylogii „Pięćdziesiąt oarticle-0-1AF077B000000578-19_634x876dcieni”.
Cała masa ludzi, a w większości kobiet, oczekiwała filmu. No i wreszcie się doczekali. Ja również.
Wczoraj miałam przyjemność wybrać się na premierę filmu i powiem, że byłam nieco zaskoczona.
W każdym razie film nie był idealny, ale nie był też kompletnym dnem. A w szczególności – nie był filmem pornograficznym, jak to niektórzy zdążyli już nazwać, ponieważ sceny seksu trwały po kilka, góra kilkanaście sekund. Jest to po prostu bardzo zmysłowy i emocjonalny erotyk. Koniec filmu był bardzo… smutny. Poruszył mnie bardziej niż w książce, ale tylko w tej jednej scenie. Nie zdradzę Wam, jaka to była scena, aby nie spoilerować osobom, które jeszcze nie przeczytały powieści.

Bardzo podobał mi się sposób, w jaki Dakota Johnson odegrała główną bohaterkę. Idealnie oddała
Anastasię z książki. Niezdarna, nieśmiała, zabawna Ana. Strzał w dziesiątkę. Jeśli chodzi o Jamie’go
Dornana… Spodziewałam się czegoś innego. Mam na myśli, że trochę inaczej wyobrażałam sobie
słynnego Christiana Greya.

Zdziwił mnie jednak sam fakt, że Jamie zagrał w tym filmie, będąc od dwóch lat żonatym mężczyzną.
Już sam fakt, że Dakota stała przed nim zupełnie naga, wprawiał mnie w ogromne osłupienie. A to, że ją dotykał, całował… Nigdy bym się nie zgodziła na coś takiego, jeśli chodziłoby o mojego partnera. Nigdy. Nie sądzę też, aby kiedykolwiek udało mi się to zrozumieć.


Melodramat?

Wracając do filmu, wydarzenia bardzo szybko się rozgrywały, przeskakiwały nawzajem. Pominięto bardzo dużo istotnych scen, które moim zdaniem powinny się w nim znajdować.
Miał być dramat, a wyszła… komedia. Producenci filmu bardzo dużo scen przeistoczyli
w żart. Śmiałam się z niezdarności Anastasii, ale także wzruszałam, gdy Christian melancholijnie poruszał rozmowy na temat najtrudniejszego okresu z jego życia, czyli jego
dzieciństwa.

Scena, która najbardziej przypadła mi do gustu? Wydaje mi się, że była to ta, podczas której Christian i Ana całowali się w windzie.
Było to takie… porywcze i energiczne, a także pełne namiętności


Reasumując.

Film był świetny, ale niedoskonały. Myślę, że adaptacje kolejnych części także będą warte obejrzenia.
„Pięćdziesiąt twarzy Greya” jeszcze pewnie nie raz wpadnie w moje ręce zarówno jako książka, jak i film.

7675291.3

 

Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy Greya

Autor: Sam Taylor-Johnson

Kategoria: Melodramat

Produkcja: USA

Czas trwania: 2 godz. 4 min.

Autor: Kasandra

14.02.2015