Nowa Ziemia Julianna Baggott Recenzja Ksiazki

Z cyklu Świat po wybuchu – Julianna Baggott

Kategoria:

Ciekawy opis być może zwiastujący całkiem dobrą książkę. Okładka zapadająca w pamięć, choć nie powala. Objętość spora – idealnie.
Męczący dzień i bardzo wielka potrzeba zanurzenia się w odległym i nierealnym świecie. Chęć kompletnego zatopienia się w lekturze i życia życiem bohaterów, nie swoim. Tak zaczęłam czytać Nową Ziemię. Właśnie takiej lektury potrzebowałam. Dodatkowo nie spodziewałam się po niej zbyt wiele i spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie.

Toczy się normalne życie.

Jedni są w pracy, drudzy pielęgnują ogródek, dzieci biegają, przytulają się do swoich mam, jeszcze inni się przechadzają, gotują, oglądają
filmy, naprawiają samochody. Dzień jak co dzień. Nagle błysk. Oślepiające światło. Krzyk. Walące się budynki. Jęki. Zawodzenie. Ból.
Straszny, budzący ogromną grozę chaos nie do opanowania. Co się stało?
Zrzucono bomby atomowe. Ludzie, którzy nie zginęli, zostali ranni, albo stopili się z przedmiotami, a nawet żyjącymi istotami.
Niektórzy nie ucierpieli w ogóle. Przypadkiem (lub nie) znaleźli się blisko Kopuły. Tam żyją nieskażeni, dalej ciesząc się życiem, kiedy ludzie na zewnątrz każdego dnia walczą o przetrwanie.

Pressia żyje poza Kopułą, zamiast dłoni ma głowę lalki. Opiekuje się dziadkiem, który ma w sobie wiatraczek. Zbliżają się jej 16 urodziny. Oznacza to zgłoszenie się do siedziby OPR i szkolenie na żołnierza. Kilka dni przed rocznicą trafia do Bradwella, chłopaka, który ma w plecach trzy ptaki i który głosi niebezpieczne fakty. Patridge został wychowany w Kopule. Uczęszcza do Akademii, uczy się i jest synem przywódcy społeczności. Chłopak nie reaguje na kodowanie, tak jak powinien. To znak, że coś jest nie tak. Patridge też to czuje. I myśli, że jego matka tak naprawdę nie zginęła ratując ludzi. Postanawia uciec. Pomaga mu w tym Lyda, która myśli, że Patridge mógłby być dobrym mężem.
Wkrótce losy wszystkich czterech osób będą ze sobą ściśle powiązane.

Ciężko powiedzieć o tej książce, serii, że jest fajna. Bo nie jest. Opisy nieszczęść ludzi są tak bardzo realistyczne, że wyobraźnia działa
(niestety) na zwiększonych obrotach. Mimo że nic z opisanych okropieństw nie ma miejsca w prawdziwym świecie, obrazy zostają na długo.
(Choć nie do końca nie istnieją, przecież jest Hiroszima, Nagasaki). Nie da się zamknąć książki i myśleć o łące pełnej kwiatów.
Widzimy czarne kwiaty, które wyrosły na wpół spalonej łące. A obok śmierć. Nie spokojną, a brutalną i straszną.
Można powiedzieć, że seria jest dobra. Jest nawet bardzo dobra.
Postacie (wspaniale wykreowane) są z krwi i kości. Nie da się nie przejmować ich losem. Przewraca się kartki z wypiekami na twarzy, by jak najszybciej dowiedzieć się co dalej. Tak, to jedna z tych powieść, które można czytać do drugiej w nocy, bo po prostu trzeba poznać zakończenie. Wracając do postaci, relacje między nimi były największym zaskoczeniem. Po opisie z tyłu okładki wnioskujemy, że Pressia i Patridge na pewno się zakochają. Nic bardziej mylnego.
Styl Julianny Baggott nie jest jakoś niezwykle poetyczny. Jest prosty i dosadny. Nie skąpi szczegółów w żadnym opisie. Jednocześnie pięknie opisuje emocje. Tak jak już pisałam, powieści wciągają, zapominamy o wielkim stosie podręczników i kartkówkach.
Jesteś tylko Ty i świat Pressi. To, co mnie ujęło to ciekawa narracja. Narracja jest trzecioosobowa, ale każdy rozdział skupia się na poszczególnej postaci. Bardzo spodobała mi się taka forma.
Jeśli szukasz dobrej książki, która jest również czymś więcej; w której znajdziesz przyjaźń, miłość, niesamowitych bohaterów; ze wciągającą
akcją – doskonale trafiłeś.

z-cyklu-300x219

Tytuł: Cykl: Świat po wybuchu

Autor: Julianna Baggott

Kategoria: Fantastyka, fantasy, science fiction

Wydawnictwo: EGMONT

Data wydania: 9 maja 2012

Autor: Caro Loette

28.01.2015